-Przestań się ze mną kłócić kobieto. -westchnął Antiga. -Gdybym wiedział, że taka jesteś to bym w ogóle nie proponował Ci Małżeństwa!
-Gdybym ja wiedziała, że ciągle nie będzie Cię w domu, to w ogóle bym za Ciebie nie wychodziła Cioto! -Stephanie kłóciła się z mężem
-Zrozum mnie kobieto, że ja mam taki zawód! To normalne chyba, że nie ma mnie w domu. Prawda?!
-Człowieku gdybyś nas kochał, to byś zmienił zawód na inny. Ale nie! Oczywiście! No bo po co jak żona może opiekować się dziećmi. -wydarła się na cały głos. -Mam Cie po prostu głęboko w dupie!
Nagle do pokoju wszedł Timote.
-Kłócicie się?
-Nie synku, my tylko rozmawiamy. -okłamywał go z sumieniem Stephane.
-Tato, ale ja przecież widzę. -z twarzy chłopca zniknął uśmiech.
-Spokojnie będzie dobrze Timi. -powiedział Antiga.
-Stephane, proszę Cię! Będziesz go tak okłamywał?!
-Stephanie, zrozum mnie!
-No jakoś nie mogę! Zabieram dzieci i się wyprowadzam do rodziców! I obiecuję Ci, że znajdę sobie lepszego faceta, który mnie będzie zadowalał.
-Przez ostanie lata nie marudziłaś tak, o co chodzi?!
-Chcesz wiedzieć o co chodzi?!
-No mów!
-O to chodzi, że jestem w ciąży!
-Jak to?
-Tak to!
-Nie mogłaś od razu powiedzieć!?
-Nie, bo to nawet nie jest twoje dziecko!
-No to ciekawe, czyje?!
-Nigdy się nie dowiesz!
-Wynoś się! W tej chwili, a dzieci zostają ze mną!
-Chcesz?!! A proszę Cię bardzo! Nie dzwoń
-Za Stephanie zamknęły się drzwi. Stephane był szczęśliwy, że chociaż zostały z nim dzieci.
-Tato? Gdzie mamusia?
-Córciu, mama musiała wyjechać za granicę.
-A wróci do nas?
-Tak wróci, a teraz przytul się.
-Kocham Cię tato.
-Ja Ciebie też aniołku. Poczekaj zawołam Timiego. Timi!!!
-Co?
-Co powiedziałeś?
-Em... tak tato?
-Mamy mały problem, za godzinę mam trening. Co ja z wami mogę zrobić?
-Nie jedź.
-Timote chciałbym, ale niestety nie mogę.
-Tatusiu, a może weź nas. -zaproponowała córka.
-No nie mam wyboru, pojedziecie ze mną.
-Super!
-To może już pojedziemy, bo mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
-Ja siedzę z przodu!
-Nie bo ja!
-Nikt nie siedzi z przodu, bo pojedziemy jeszcze po Andrzeja.
Zeszli na dół, gdzie stał samochód Stephane'a. Antiga posadził dzieci z tyłu na fotelikach i pojechał po Andrzeja. Gdy podjechali pod jego dom, Andrzej już czekał.
-Cześć Stephane, dzisiaj z dziećmi?
-No cześć. Nie miałem ich z kim zostawić. Nie miałem wyboru.
-A żona?
-Weź mi nic o niej nie wspominaj.
-Stało się coś trenerze?
-Brak mi słów normalnie, pogadamy później.
-Ok. To jedziemy?
-Tak, już.
Gdy przyjechali, na hali byli już inni siatkarze. Zdziwili się na widok trenera z dziećmi. Od razu zaczęli go wypytywać.
-O, trener z dziećmi?
-Przeszkadza Ci coś?!
-Nie, nic. Tak tylko pytam.
-Potrenujcie, ja nie mam siły.
-To pogadamy trenerze? -zapytał Andrzej.
-Tak, chodź do kanciapy.
-To o co chodzi z żoną?
-Kazałem jej się wyprowadzić, bo tak mnie za przeproszeniem wkurwiła, że...
-Czym?
-Wyobraź sobie, że ma kochanka!
-Z kąd trener wie, przyłapał ich na... no wie trener.
-Gorzej!
-..?
-W ciąży jest suka.
-No racja, nie za ciekawie. A może to trenera dziecko? No jak dzieci nie było to może...-przerwał mu trener.
-Andrzej proszę Cię, zobacz ile ja mam lat.
-Starsi od pana się kochają w łóżku.
-Nie o to mi chodzi.
-No ale, mógł pan zapłodnić.
-Ale ona powiedziała, że to nie jest moje dziecko!
-A wychodziła z domu wieczorem?
-Nie?
-Kochaliście, się czy nie?
-No tak.
-Gratuluję. Zostaniesz tatusiem.
-Fuck!
-Spokojnie, niech się trener nie denerwuje.
-Kończymy trening idź powiedz.
-Ok.
***
-Chłopaki koniec treningu!
-Czemu?
-Nie wiem.
-Andrzej czekaj, czemu kończymy. -zdziwił się Karol.
-Słuchaj, ale nikomu nie mów bo on mnie zabije.
-Ok.
-Stary chyba zostanie Ojcem.
-Co ty pieprzysz?
-No, ale tamta jego się wyprowadziła z mieszkania.
-No to kiepsko.
Trener wyszedł z pomieszczenia, zabrał dzieci i wyszedł.
-Tato? Stało się coś?
-Nie, nic.
***
-Słuchaj Karol, lecimy na imprezę?
-Kiedy?
-Dzisiaj.
-No co ty! Nie mam kiedy dupy ruszyć.
-Czemu?
-Z Julką siedzę na chacie.
-No to widzę, że ubojna noc się szykuje u Karollo?
-Nie, nie będziemy gotować.
-Ty i gotowanie?
-Ja będę tylko pomagał Julce, więc wiesz.
-Słuchaj, a nie podwiózł byś mnie?
-No, a z trenerem nie wracasz.
-Weź, tak się wkurzył i spieprzył, że chyba o mnie zapomniał.
-Andrzej, może przyjdź do nas na kolacje?
-Zobaczę, co będzie do roboty. Myślałem też nad...-przerwał nagle mu Karol.
-Nad czym myślałeś? -uśmiechnął się.
-Może bym do stephane'a skoczył. W końcu jest tak zdołowany.
-Wiesz masz rację. A jak wyjdziesz, to może do nas ?
-Spoko. To co 0,7 ?
-Jasne.
***
Karol przywiózł Andrzeja do domu. Ten zjadł posiłek. Poszedł położyć się na kanapę i obejrzeć mecz. Przysnęło mu się. A jak się obudził była 17:02. Pojechał do Stephane'a. Po chwili był pod jego drzwiami. Zapukał.
-O cześć Andrzej, wchodź.
-Dzięki.
-Co Cię do mnie sprowadza?
-A tak pogadać chciałem, masz czas?
-Jasne. A o czym?
-Nie to, że no wiesz. Ja nie chcę się wtrącać w wasze małżeństwo, ale...
-Słuchaj. Ja podjąłem decyzje.
-Jaką? -zdziwił się Andrzej.
-Nie wiem, jak zareagujesz, ale ja chcę rozwodu.
-Stephane. Popatrz na mnie.
-Co?
-Nie możesz teraz tego zrobić.
-Czemu?
-Stephane. Ona może nosi Twoje dziecko.
-To nie jest moje dziecko, tylko...
-Tylko?
-Wiem to głupio może zabrzmieć...
-No czyje?
-To dziecko Phillipa.
-O ja pierdole, Stephane sory.
-Dobra ok, ok. To i tak koniec małżeństwa.
-Zastanów się jeszcze chłopie... zginiesz marnie.
-Andrzej! Sugerujesz mi coś?!
-No wiesz! Gdybyś ją bardziej pilnował nie doszło by do tego!
-A że niby do czego!
-Nie pieprzyła by się z innym!
-Dobra, weź wyjdź! Bo dzieci tylko słuchają.
-Na razie. -Andrzej wyszedł z domu Stephane'a.
***
-Halo? Karol?
-No, halo. Co jest?
-Jest gorzej niż myślałem. Pogadamy jak przyjadę.
-Ok. Na razie.
Andrzej jak tylko skończył rozmawiać pojechał do Karola. Jazda zajęła mu nie całe 10 minut. I był już na miejscu. Wszedł do mieszkania.
-Cześć Karol.
-Cześć Andrzej.
-A my to się chyba jeszcze nie znamy. Andrzej.
-Cześć Julka. Miło mi.
-Mi również. Chłopaki to ja pójdę do pokoju a wy pogadajcie.
-Ok kochanie. Ciebie Andrzej zapraszam do kuchni.
-Dzięki.
-No to opowiadaj.
-Pojechałem do Stephane'a, i on chce rozwodu.
-Rozwodu?!
-Tak. Bo to nie jest jednak jego dziecko.
-Hahaha bardzo śmieszne, ciekawe czyje.
-Hah, samego asystenta naszego trenera.
-Blaina?!
-Tak. Stephane tak się na mnie wkurwił, że mnie wygonił.
-Co ty pierdolisz.
-No ja se tak pomyślałem, że..
-Że? -zaśmiał się Karol.
-No, znajdziemy mu kobietę.
-No, no, no.
-A może proponujesz kogoś?
-Wiesz, Julia ma dużo koleżanek.
-A możesz ją zawołać?
-Jasne. Julia możesz tu na chwilkę?
-Jasne kochanie. Co jest ?
-Słuchaj jest sprawa. Szukamy dziewczyny dla trenera, znasz kogoś.
-No może Anastazja? Mam zdjęcie proszę Andrzej. :
-No zła nie jest. A lubi nurkować?
-Kocha!
-Jak Stephane. A mogę nr. telefonu?
-Jasne, zapisz se 982 761 989.
-Dzięki wielkie. Ja już pójdę.
***
Tym czasem u Stephane'a.
-Halo?
-Czego chcesz Stephane?!
-Musimy poważnie porozmawiać.
-Nie mamy, o czym.
-Mamy, chcesz to ja Ci powiem wprost!
-Ciekawe co?!
-Składam papiery o rozwód!
-Czemu?!
-Bo mam Cię dosyć!
-Chcesz to se składaj. A i dla Twojej wiadomości o tej ciąży to Cię okłamałam.
-Nie jesteś?! ...
-Jestem! Ale to jest Twoje dziecko cioto! Na razie!!! -rozłączyła się.
*W MYŚLACH STEPHANE*
To jednak moje dziecko?! Mogła mi od razu powiedzieć. Nie no, jeszcze mi dziecka brakowało?! Przecież... to nie może być moje dziecko. My się zabezpieczaliśmy.
-Tato boje się.
-Czego się boisz córciu?
-Ciemności.
-Nie bój się, jestem przy tobie.
-Mogę z Tobą spać? Proooooszę...
-Możesz. -dał jej buziaka w czoło.
-Tato?
-No?
-Kochasz nas?
-Oczywiście, że was kocham!
-A mamę też.
-Mamę..? Tak kocham ją...
-Tato bo...
-Co się stało?
-Głowa mnie boli.
-Pokaż czółko. Ojojoj chyba masz gorączkę. Chodź połóż się ja pójdę po termometr ok?
-Ok.
-Dobrze, włóż pod pachę.
Po pięciu minutach był już wynik.
-Pokaż. O boże 38.7. Boli Cię coś jeszcze?
-Gardło.
-Dobra, chodź dam Ci leki i pójdziemy spać.
-No dobra.
Córka wzięła leki i poszła się położyć do sypialni Antigi.
-Synek, słuchaj. Manoline jest chora, będzie spała ze mną.
-Dobra, ok. Dobranoc.
-Dobranoc.
-Ty nie śpisz jeszcze córcia?
-Nie tato. Brzuch mnie teraz boli.
-Brzuszek Cię boli? Chodź pomasujemy.
Była godzina 23 a Stephane dalej męczył się z córką. Wyglądała nie za ciekawie.
-Tato!!! Boli mnie brzuch!!!
-Ja wiem, co ja mam zrobić?
-Nie wiem zrób coś! Boliiii.
-Cichutko, będzie dobrze. Jak jutro będziesz się źle czuła to pójdziemy do lekarza.
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz